Dzień czwarty, czyli półmetek naszej podróży do HK, był całkowicie deszczowy. Postanowiliśmy jednak, że pogoda nie pokrzyżuje naszych planów. Wybraliśmy się więc na spacer promenadą, której częścią jest między innymi Aleja Gwiazd. To jedno z najpopularniejszych miejsc w Hong Kongu, w którym prócz gwiazd z odbiciem dłoni najpopularniejszych azjatyckich aktorów, znajdują się liczne figury upamiętniające chińskie kino. Swój pomnik posiada tu również najpopularniejszy aktor z Hong Kongu, mistrz kung-fu - Bruce Lee.
TRANSLATE
W Hong Kongu, temperatury na szczęście są na tyle wysokie, że będąc w całości mokrym, nie odczuwa się zimna. Oczywiście każdy miejscowy ma prawie zawsze przy sobie parasol, gdyż w trwającym okresie monsunów, nigdy nie wiadomo, kiedy deszcz zacznie padać. Tego dnia, prócz uciążliwego, drobnego deszczu, panowały również nagłe, silne podmuchy wiatru.
Pech chciał, że tuż po naszym wyjściu z mieszkania, pierwszy taki podmuch połamał Kacprowi parasol. Biedak nie mógł go nawet ponownie złożyć i byliśmy skazani na dalszy spacer pod starą, dwudziestoletnią parasolką. A i tak oboje byliśmy całkowicie mokrzy, jakbyśmy brali prysznic w ubraniach :)
Gwiazda Jackiego Chana, który mieszka w Hong Kongu.
Deszcz był tak uciążliwy, że postanowiliśmy jednak wrócić do domu a następnie udać się na wielkie zakupy (bo cóż lepszego można robić podczas deszczu?). Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy Hong Kong jest tanim czy drogim miastem. Bardzo popularne w tamtejszych sklepach są promocje typu: kupujesz 3, płacisz za 2. W pubach i kawiarniach dużym powodzeniem cieszą się "happy hours", gdzie w wybranych godzinach, można kupić wybrane napoje o połowę taniej.
Produkty spożywcze są może nieco droższe niż u nas, ale wiele z nich można kupić w tego typu promocjach prawie za bezcen. Trudno tu dostać typowe dla nas podstawy diety np. w markecie dostaniemy chleb jedynie w paczce, coś jak chleb tostowy, albo mleko, które jest sprowadzane głównie z USA (ok 12zł za karton).
Typowo azjatyckie produkty, czyli np. herbaty, sosy sojowe, rybne, pasty curry są tu tanie prawie jak woda i gdyby nie limit wagowy naszych walizek, na pewno nakupiłabym ich o wiele więcej.
A tu, jeden z licznych automatów z chińskimi zupkami :)
Wieczorem udaliśmy się na spacer po "naszej" dzielnicy Hung Hom, gdzie znajduje się m.in. przedziwny dom handlowy Whampoa Ship . Wyobraźcie sobie, że wśród gęstwiny wieżowców natrafiacie nagle na wielki statek na lądzie, co lepsze jest otoczony fosą i ma spuszczona kotwicę ;) W środku można zrobić ekskluzywne zakupy lub coś zjeść. My spróbowaliśmy hamburgera po japońsku. Pychota!
Później udaliśmy się już na prawdziwą kolację do knajpki oferującej kuchnię tajską. Myślę, że ze wszystkich azjatyckich smaków, tajskie jedzenie chyba najbardziej przypadło mi do gustu :)
C.D.N.
ajjj najbardziej zazdroszczę Ci tego jedzenia <3 :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) Taka podróż to z pewnością niesamowite wspomnienia i przygoda :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie jedzenie
OdpowiedzUsuńMmm apetycznie :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie tam jest.:)
OdpowiedzUsuńto jedzonko......
OdpowiedzUsuńDeszcz nie może przeszkodzić w zwiedzaniu tak pięknych miejsc... :)
OdpowiedzUsuńJestem nienasycona, chce więcej Twoich wspomnień i zdjęć! :) Z niecierpliwością czekam na kolejne dni.
Pięknie tam jest!:)
OdpowiedzUsuńZgłodniałam:D
OdpowiedzUsuńzazdroszczę.. świetne zdjęcia dawaj więcej zdjęć bo ciekawość mnie dopada :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Wan tego wyjazdu:P
OdpowiedzUsuńwww.patryca.blogspot.com