wtorek, 9 lipca 2013

Hong Kong dzień szósty. Wzgórze Wiktorii.

Na dzień przed naszym wylotem z Hong Kongu w końcu przestało padać. Byliśmy więc w stanie zrealizować nasz plan zwiedzenia słynnego punktu widokowego na Wzgórzu Wiktorii. Niebo w HK jest bardzo mgliste, a w połączeniu z chmurami opadowymi, nawet wjeżdżając na jego szczyt, panorama miejska  z tego miejsca byłaby pewnie niewidoczna, jakby przykryta warstwą chmur. Także dopiero po trzech dniach naszych dobrych chęci, odhaczyliśmy to miejsce z naszej listy obowiązkowych miejsc do zobaczenia w tym pięknym miejscu.

TRANSLATE

Niedziela. Standardowo zapakowaliśmy do naszych toreb przewodniki i mapę metra, a następnie udaliśmy się na Kowloon Public Pier, skąd przez jakiś czas można było podziwiać pływającą po Porcie Wiktorii, gigantyczną, żółtą, dmuchaną kaczkę. Niestety, na miejscu okazało się, że od kilku dni już jej nie ma, ale jak wyglądała, możecie zobaczyć np. TU. Szkoda, gdyż straciliśmy tym samym okazję, do wykonania niebanalnych zdjęć na jej tle :)
Samo pojawienie się tej kaczki, było inicjatywą duńskiego artysty Florentijn'a Hofman'a. Za jego sprawą, ta wielka, mierząca aż 16,5m dmuchana zabawka, już od 2007 roku pojawiła się w 12 miastach, w 10 różnych krajach na świecie. Więc kto wie, może jeszcze kiedyś będę miała okazję zobaczyć ją na żywo :)


Jednym z licznych środków komunikacji w Hong Kongu są promy. Nasza Droga koleżanka Asia stwierdziła, że obowiązkowo musimy się którymś przepłynąć. Złapaliśmy więc najbliższy prom na Wan Chai, płynący na drugą stronę cieśniny, na wyspę Hong Kong.


Widoki z promu:
Budynek Targów

Flaga Hong Kongu oraz flaga Chin.

Najwyższy wieżowiec w Hong Kongu, czyli International Commerce Centre. Posiada aż 118 pięter i mierzy 484m. Jest trzecim najwyższym budynkiem na świecie, jeżeli chodzi o ilość pięter, a piątym, pod względem wysokości liczonej w metrach.

Wyobraźcie sobie, że te wszędobylskie wieżowce są w głównej mierze budowane na rusztowaniach z bambusa! ;)

Lockhart Road

W wielu knajpkach z jedzeniem lub na ulicach, można spotkać małe ołtarzyki, którym zawsze towarzyszą świeże owoce, kwiaty lub zapalone kadzidła.

A to oto zdjęcie, częściowo ilustruje zjawisko dla mnie niezrozumiałe :P 
Do Hong Kongu emigrują ponoć całe tysiące kobiet z Filipin, które pełnią tam najczęściej funkcje niań i pomocy domowych. W metrze, czy na ulicy można ich spotkać naprawdę sporo, w towarzystwie małych dzieci w mundurkach szkolnych. Podobno pracują aż od poniedziałku do soboty i jedynie niedziela jest dla nich dniem wolnym. Razem z Kacprem, byliśmy w lekkim szoku, kiedy na naprawdę sporym odcinku naszej trasy, idąc wzdłuż dzielnicy Central, niemalże na każdym chodniku i schodach... siedziały Filipinki :D 
Całe tłumy, dosłownie tysiące Filipinek skupionych w małych grupkach, siedzących, leżących, śpiących <!>, grających w karty, rozmawiających, jedzących, czytających gazety, słuchających muzyki przez radio itd. :D
Podobno jest już rzeczą normalną, że owe kobiety, pomoce domowe, organizują sobie niedzielne zjazdy w głównej dzielnicy, gdzie spędzają razem cały dzień, nie zważając kompletnie na przechodniów i gapiów. Rozumiem, że chcą w ten sposób spotykać się z rodaczkami. Ale dlaczego akurat w miejscach publicznych? I o dziwo nikt ich stamtąd nie przegania :) 
Trochę głupio mi było robić im zdjęcia, także nieco więcej o nich TU.

Kacper wśród tłumu Filipinek idących na swój "zjazd" :P

W końcu! Wilgotne powietrze, wysoka temperatura i wspinaczka pod górę lekko nas zmęczyły. Dotarliśmy do miejsca, skąd na szczyt Wzgórza Wiktorii odjeżdża zabytkowy tramwaj. Nie mam go uwiecznionego na zdjęciu, ale wygląda on tak. Z tego względu, że trwała niedziela, musieliśmy odczekać w kolejce ok 40 minut. Przejażdżka tym tramwajem na punkt widokowy jest jedną z głównych atrakcji Hong Kongu, z której korzystają naprawdę potężne tłumy. Następnie wsiedliśmy do dwu-wagonowej kolejki, jeżdżącej wahadłowo i dosyć prędko ruszyliśmy wzdłuż bardzo stromego zbocza. Jazda trwała ok 6 minut.


Na szczycie przywitały nas liczne stragany z pamiątkami, oraz dwa sporej wielkości centra handlowe. Jak widać, Hongkończycy starają się zarabiać na tym bardzo popularnym miejscu jak tylko mogą.
Wysiadając z tramwaju, wchodzi się od razu do jednej z tych galerii, gdzie oprócz licznych sklepów i restauracji, znajduje się również muzeum figur woskowych. Stwierdziliśmy jednak, że jest to zbyt mała atrakcja aby tam wchodzić.
Wjeżdżając na sam jego szczyt licznymi ruchomymi schodami, znajduje się płatny punkt widokowy, z  którego odwiedzenia jednak zrezygnowaliśmy. Asia, poradziła nam jednak wcześniej, aby udać się do centrum handlowego, znajdującego się na przeciwko. Tak też zrobiliśmy.
W drugim mniejszym centrum, znajdowały się liczne tarasy, skąd rozprzestrzeniały się piękne widoki na cały Hong Kong, bez konieczności płacenia za ich oglądanie :)

Jak zawsze, parujące wzgórza.

Oraz widoki z drugiej strony, na cudowną, jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie miejskich panoram.

(Klik na zdjęcie)
SPODENKI: IRMINASTYLE | T-shirt: pamiątka z HK | Sandały: no name | Bransoletki: Shvedka | Okulary: C&A | Torebka: stoisko Włoskie Torebki / Blue City / Warszawa

A po powrocie do domu, kolacja. Tym razem kuchnia tajwańska :)

      

13 komentarzy:

  1. Brat ma super T-shirt ;) gdzie można taką dostać ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszulka ze sklepu bulwarshop.pl . Dostał ją kiedyś ode mnie w prezencie :D

      Usuń
  2. ładne widoki:) aż dech zapiera!:P
    Pozdrawiam:)
    www.patryca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu na chwilkę odpłynęłam do HK :D świetne opisy! ale nie mogłabym tam mieszkać - przytłoczyłaby mnie ilość wieżowców :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej ciekawi mnie Hong-Kong;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej Jak Tam Jest super ;)
    Tylko zastanawia mnie jednoo.
    Czy tam nigdy nie świeci słońce .? :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana jak ja Ci zazdroszczę takiego wypadu... :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne zdjecia :D uwielbiam czytać te posty :D można dużo fajnych rzeczy się dowiedzieć :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietna relacja!! super miejsce!

    serdecznie pozdrawiam z Dubaju :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna fotorelacja, a co do Filipinek to ja im się nie dziwie gdybym przez 6 dni w tyg była wyzyskiwana i traktowana jak cudza własność to w dniu wolnym robiłabym wszystko na co mam chęć nie zwracając uwagi na konwenanse.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ zazdroszczę takiej przygody <3.

    OdpowiedzUsuń
  11. Normalnie miasto powala swoją wielkością, chciałabym kiedyś tam pojechać.
    Drogie były bilety??

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE