Wyjeżdżając na drugi koniec Europy, do Portugalii, oczywiście zdawałam sobie sprawę, że będę się wyróżniała ze względu na swój wygląd. Nie wiedziałam jednak, jak to dokładnie będzie wyglądało "w praktyce". Od dawna wiadomo, że południowcy mają hopla na punkcie blondynek, a kiedy są one równocześnie posiadaczkami niebieskich lub zielonych oczu, tworzy to dla nich prawdziwą mieszankę wybuchową. Tak jak i mi w Polsce, każdy Hiszpan, Włoch lub Portugalczyk wydawał się całkiem egzotyczny, tak i tutaj my jesteśmy egzotyczni dla nich. Poza tym przeciętny Portugalczyk ma wyrobiony bardzo stereotypowy obraz przeciętnej osoby pochodzącej z Polski.
Mianowicie Polak/Polka musi być:
- blondynem (niekoniecznie o tak jasnym kolorze włosów jak moje. Ciemny blond, to dla nich również "jasny" blond.
- ma jasne oczy
- ma jasną skórę (to mnie dziwi jeszcze bardziej, gdyż spora część portugalskiego społeczeństwa jest zwyczajnie bardzo blada!)
Polska wydaje się również Portugalczykowi krajem dalekim, zimnym (w końcu mamy zimę i śnieg i cholera wie, może nawet w tej Polsce w iglo mieszkamy), biednym, niezbyt popularnym i pewnie mało nowoczesnym (co jest kompletną nieprawdą i bzdurą. Ja mam wrażenie, że w Portugalii czas zatrzymał się co najmniej 10 lat temu). Nie wiedzą oni o nas zbyt wiele, z wyjątkiem młodych Portugalczyków, którzy bardzo chętnie wybierają Polskę jako swój kierunek na Erasmusa. W Portugalii żyje również mnóstwo Polaków, zwłaszcza tych przebywających tu tymczasowo jak ja. Ze względu na mój wygląd i spore zagęszczenie dziewczyn z ojczyzny, miejscowi nie pytają mi się nawet skąd jestem, tylko bezpośrednio zwracają się do mnie z pytaniem - czy jesteś z Polski? W końcu wyglądam jak przeciętna Polka...
- Portugalce pewnie nie dadzą Ci tam żyć! - mówili. Mimo to myślę sobie "mam to gdzieś. Jadę! Challenge accepted!"
TRANSLATE