poniedziałek, 30 maja 2016

Pineapple

Ananaska? :D
Kiedy tylko zobaczyłam ten t-shirt na stronie sklepu SheIn, od razu wiedziałam, że stanę się jego posiadaczką! Mam już co prawda koszulkę z printem w arbuzy, a nawet w banany, ale ten wielki ananas wydał mi się jednocześnie zabawny i uroczy na tyle, że nie mogłam mu się oprzeć :).
Połączyłam go w tej stylizacji z marynarką w męskim stylu, oraz z szortami, które kupiłam całe wieki temu, a dopiero niedawno zdecydowałam się odpowiednio skrócić. Obie rzeczy pochodzą z resztą z second handu :).
Dobrze wiecie, że nigdy nie miałam bzika na punkcie szczupłej sylwetki, ale cieszy mnie fakt, że udało mi się w ostatnim czasie zrzucić nadprogramowe kilogramy, a nawet mam nadzieję, na kolejny niewielki spadek. Myślę, że mały wpływ będzie miał na to fakt, że od zeszłego tygodnia jeszcze więcej jeżdżę na rowerze i to już przed 7:00 rano codziennie do pracy, także może zacznę nosić krótkie spodenki nawet chętniej niż zazwyczaj.
Swoją drogą to miałam ostatnio swój pierwszy w życiu rowerowy wypadek i to na środku ulicy, właśnie tuż przed miejscem poniższych zdjęć! :D. Dwóch ludzi pomagało mi zebrać się z jezdni zaraz po tym, jak mój rower poślizgnął się na torach tramwajowych. No ale co tam, na szczęście wszystkie strupy i siniaki już mi zeszły, haha! :D

TRANSLATE

piątek, 27 maja 2016

Make your life a story worth telling

Nowością w mojej szafie jest biała bluzka z frędzlami SheIn, która stała się postawą tej dosyć prostej i letniej stylizacji :). Połączyłam ją ze spódnicą mojego autorstwa, torebką zakupioną w moim ukochanym Porto, oraz ze skórzanymi akcesoriami. Postawiłam również na masywne kolczyki H&M, złoty pierścionek vintage, oraz na bransoletki She Bijou, których od dawna jestem wielką fanką. Oprócz symbolu szczęścia czyli koniczyny, wybrałam również bransoletkę z wykonanym dla mnie grawerem, czyli z hasłem Make your life a story worth telling, które jest jednym z moich życiowych motto! :).

TRANSLATE

sobota, 21 maja 2016

World citizen

Mój mały bzik na punkcie wiązanych na dekolcie bluzek trwa! :D. Właśnie trafiła do mnie biała wersja, którą już oczywiście uwielbiam. Ostatnio sporo szyję swoich autorskich rzeczy, tylko mam oczywiście kłopot z wyciągnięciem kogoś na zdjęcia, tak abym mogła te dzieła Wam pokazać. Mimo wszystko robię co mogę, zwłaszcza, że zaczynam powoli cierpieć na brak czasu. Właśnie zaczynam staż w... prokuraturze okręgowej, oraz powoli przygotowuję się do mojego wyjazdu we wrześniu. Jeszcze tak konkretnie się tym newsem nie pochwaliłam, ale jadę ponownie na Erasmusa!!! Tym razem do Sevilli w Hiszpanii :). Czeka mnie ponownie wielka przygoda, oraz nauka hiszpańskiego, co obieram sobie tym razem za konkretny cel. Nie wiem tak naprawdę jak długo tym razem mnie nie będzie, ale jak zwykle mam nadzieję, że jak najdłużej ;). Czasem myślę sobie... że też mi się tego chce po prostu, tak naprawdę to mam dosyć nauki i na nowe studia zapisałam się w sumie pod wpływem impulsu, ale jest to w końcu tryb zaoczny i postaram się z nich wyciągnąć tyle, ile się da ;). Przywiązywanie się do jednego miejsca stanowczo nie jest w mojej naturze, nie cierpię stagnacji i przyznaję się bez bicia, że nie prędko mi do "dorosłości" i staram się przeżywać swoją młodość na 100%. Nikt i nic mnie tu przecież nie trzyma, więc skoro studiuję, to mogę robić to jednocześnie na hiszpańskim uniwersytecie, w międzyczasie pijąc wino i zajadając się tapas :). 

Wpadajcie też na mojego Snapa i Insta! (irminastyle)

TRANSLATE

niedziela, 15 maja 2016

All black everything

Możliwe, że nieco dojrzewam, gdyż zauważyłam iż mój styl ubierania się w ostatnim czasie nieco się zmienia. Zawsze uwielbiałam kolory, ale mimo wszystko nie pojawiają się one w moich stylizacjach tak często jak kiedyś. Nigdy nie przepadałam również za dekoltami, mimo iż doskonale zdaję sobie sprawę, że mam czym oddychać ale może dociera do mnie również powoli, że być może jest to dla mnie ostatni dzwonek na noszenie nieco bardziej wyciętych bluzek, bo z wiekiem grawitacja nie będzie już przecież działać na moją korzyść. Hahaha. No cóż, nie ma co ukrywać, w tym roku skończę przecież 27 lat.
W tym poście nie prezentuję żadnego nowego autorskiego dzieła, ale wykopałam za to z czeluści mojej szafy tiulową spódnicę, którą uszyłam sobie na sylwestra dobre 6 albo 5 lat temu :). Połączyłam ją z wiązaną bluzką SheIn z głębokim dekoltem, oraz z torebką z kokardą również mojego projektu i wykonania :).
Jak Wam się podoba cała stylizacja?

TRANSLATE

czwartek, 12 maja 2016

DIY: Kurtka jeansowa z imieniem na plecach

Jakiś czas temu udało mi się dorwać w lumpeksie klasyczną, jeansową kurtkę Levis, za którą zapłaciłam jedynie ok 25 zł. Sama w sobie jest ona oczywiście fajna, ale jeśli śledzicie mojego bloga od dłuższego czasu, to wiecie iż uwielbiam jeansowe kurtki, ale najbardziej takie, które przerobię sobie po swojemu! :). Kocham wielogodzinne wyszywanie i haftowanie, a tego typu żmudne i misterne czynności sprawiają mi przyjemność porównywalną do jedzenia czekolady. Oczywiście wymaga to sporej cierpliwości i dbałości o detale, ale efekt finalny w postaci wyjątkowego i dopasowanego do moich własnych potrzeb ubrania zawsze rekompensuje mi poświęcony czas oraz dyskomfort będący skutkiem pokłutych palców :).
Tym razem podczas przeróbki tego egzemplarza postanowiłam zachować naturalny kolor jeansu i nie używać wybielacza, zajęłam się za to tyłem mojej kurtki. W sumie to od dawna chciałam mieć jakąś część garderoby z moim imieniem na plecach, więc oczywiście sama postanowiłam sobie taką stworzyć! Zapraszam Was na cały post, gdyż poniżej pokazuję, jak dokładnie dokonałam całej transformacji.

P.S. Poprzednie posty z cyklu DIY, gdzie pokazuję moje wszystkie poprzednie przeróbki kurtek znajdziecie TU.

TRANSLATE

poniedziałek, 9 maja 2016

HAND MADE: Zielona spódnica z kieszeniami

Od miesiąca nie pojawiła się tutaj żadna autorska, uszyta przeze mnie rzecz, ale już śpieszę nadrobić zaległości! :). Nadal lekko eksperymentuję z różnymi fasonami i tym razem spod mojej maszyny wyszła dosyć prosta i klasyczna spódnica o kroju litery A z kieszeniami. Mam dosyć sporą ilość tego zielonego materiału, więc być może uszyję sobie jeszcze z niego jakieś spodenki :).
Ostatnio sporo czasu spędzam przy maszynie, a nawet przerobiłam kolejną kurtkę jeansową, także mam już materiał na kolejne zdjęcia. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko je wykonać! :). Poza tym lato tuż tuż, a ja wyprowadzam się również we wrześniu na południe Hiszpanii, także możecie być pewni, że uszyję sporą ilość letnich sukienek, które oczywiście będą się tutaj pojawiać! :)

TRANSLATE

piątek, 6 maja 2016

Ahoy Praha!

W ubiegłym miesiącu udało mi się wyskoczyć na 4 dni do Pragi, w ramach mojej małej wycieczki, którą urządziłam sobie jako nagrodę za obronioną pracę magisterską :). Odwiedziłam znajomych w Łodzi, Krakowie, Wrocławiu oraz właśnie w stolicy Czech, gdzie pojawiłam się już w sumie trzeci raz w swoim życiu. Praga jest oczywiście pięknym i romantycznym miastem, ale mnie osobiście będzie się niestety już zawsze kojarzyć z nieprzyjemną sytuacją, kiedy to w trakcie obozu letniego za moich lat dziecięcych... skradziono mi torebkę w ubikacji w miejscowym McDonalds'ie (dacie wiarę?). Nawet moi rodzicie nie urządzili mi takiej awantury za utracony portfel i aparat fotograficzny, jak mój starszy brat za skradzioną wtedy czapkę z daszkiem Adidas... hahaha. No ale cóż, oboje byliśmy wtedy w szkole podstawowej, więc czasy były zupełnie inne :D. W każdym razie od tego czasu już niemalże zawsze pilnuję swojej torebki! :). 
Cztery dni w Pradze moim skromnym zdaniem zdecydowanie wystarczą, aby wszystko zobaczyć. Miasto jest totalnie opanowane przez turystów (zwłaszcza z Azji), a podczas naszej wizyty przeszliśmy Pragę dosłownie wzdłuż i wszerz, zajadając się w międzyczasie knedlami i innymi czeskimi smakołykami. Do tego wszystko jest przystępne cenowo, a miasto niesamowicie urokliwe, także mogę szczerze polecić :).

P.S. Zgadnijcie, kto we wrześniu wyjeżdża na Erasmusa do Sewilli? :)

TRANSLATE

środa, 4 maja 2016

Kraków

Tuniko - sukienka, którą mam na sobie w tym poście, to tak naprawdę jedna w pierwszych rzeczy, jakie kiedykolwiek uszyłam, oraz pierwsza autorska rzecz, jaką w ogóle pokazałam na tym blogu 6 lat temu, po tym jak przeniosłam się tu z innej domeny ;). Od dawna nie szyję już ubrań z podwyższonym stanem, a tym bardziej z bufiastymi rękawami, ale mały powrót do przeszłości okazał się dla mnie ciekawym doświadczeniem. Kilka lat temu - na początku mojej przygody z szyciem, miałam prawdziwego bzika na punkcie krojów typu baby doll, głównie ze względu na to, że wydawały mi się łatwe do stworzenia. Mimo iż zdecydowanie wyrosłam już z tego typu ubrań, stwierdzam jednak, że ten krój nadal wygląda na mnie całkiem dobrze, gdyż zakrywa i uwydatnia to co trzeba :D.
Miejsce zdjęć to tym razem piękny Kraków, który miałam okazję odwiedzić w ubiegłym miesiącu ;).

TRANSLATE