Po przebyciu gór Atlas dotarliśmy w nocy do niewielkiej miejscowości zwanej Merzouga, położonej we wschodniej części kraju tuż przy pustyni Sahara. Część osób z naszej wyprawy była przerażona, ale ja byłam wręcz niesamowicie podekscytowana, gdyż następnego dnia miała czekać nas przejażdżka na wielbłądach!
Obudziłam się na pustyni i byłam szczęśliwa, że dane było mi odkryć kolejne nieznane mi wcześniej miejsce. Merzouga to miejscowość gdzie zjeżdżają się turyści żądni rozrywki, gdyż sprzyja temu piaszczysta i malownicza pustynia. Na chętnych oprócz wspomnianych wielbłądów czeka sandboarding oraz samochodowe rajdy po wydmach.
Część osób z naszej grupy - w tym ja, udała się rankiem na przejażdżkę samochodami terenowymi po okolicy. Mogliśmy zobaczyć po drodze opuszczone francuskie osady, jak również niewielkie domostwa plemion Berberów znajdujące się dosłownie po środku niczego! Życie na otwartym i wietrznym terenie ze słabym dostępem do wody z pewnością nie należy do najłatwiejszych, ale jak zobaczyć możecie po poniższych zdjęciach, w takich warunkach żyją tam nawet dzieci.
(klik na zdjęcie aby powiększyć)
Ok 45 km do Algierii.
Po środku niczego....
Nasz hotel pierwszej nocy.
Wycieczka do Maroka nie mogłaby się oczywiście odbyć bez przejażdżki na wielbłądzie oraz bez nocy spędzonej na pustyni! Muszę się przyznać, że od dawna nic nie sprawiło mi takiej frajdy jak właśnie jazda na tym garbatym zwierzu i cieszyłam się w tamtym momencie jak głupia :D. Szkoda, że nie mogłam spróbować szybszej jazdy, bo przeznaczony nam był jedynie powolny wielbłądzi spacer. Trwał on ok 1,5 h a celem wędrówki naszej karawany była "wioska Berberów", gdzie mieliśmy spędzić całą noc.
(klik na zdjęcie aby powiększyć)
Niesamowicie malowniczy zachód słońca na pustyni!
Wieczór w "wiosce Berberów", która utworzona została oczywiście jedynie na potrzebę przyjmowania turystów obejmował kolację, śpiewy przy ognisku oraz dla chętnych osób - sandboarding. Mnie najbardziej jednak interesował spacer po wydmach nocną porą. Przysięgam, że jeszcze nigdzie nie widziałam tak pięknych i jasnych gwiazd, jak na marokańskkim niebie!
Wieczór był jednak o tyle dziwny, że zajmujący się nami Berberowie bez skrupułów próbowali podrywać dziewczyny z naszej wycieczki oraz sprzedawać na boku rękodzieło. No ale cóż, każdy orze jak może...
Noc w namiotach wyłożonych dywanami okazała się niezbyt przyjemna. Było strasznie zimo i niezbyt wygodnie, no ale czegóż to bym się miała spodziewać po nocce na pustyni :P.
Za to z samego rana po pysznym śniadaniu czekała nas droga powrotna ponownie na wielbłądach, toteż znowu przeżywałam z tego powodu ekscytację, mimo iż po wcześniejszej przejażdżce bolało mnie co nieco w strategicznych miejscach, haha :D
ta fotka jak rzucasz piaskiem - sztos! jest naprawde piekna :) i jeszcze to zdjęcie ludzi, przed tym zdjęciem Twoich nóg z punktu wielbłąda haha. Uwielbiam takie wpisy i ciesze się że choć tak moge podziwiać widoki. Bardzo zazdroszczę!
OdpowiedzUsuń