Po wspaniałym pobycie na Saharze kolejnym dłuższym przystankiem naszej wycieczki miało być miasto Fez. Aby się tam jednak dostać musieliśmy przejechać autokarem prawie 500 km. Sama perspektywa kolejnej wielogodzinnej jazdy w ciasnocie już na wstępie napawała mnie nieprzyjemnymi odczuciami, ale po tym, jak przeżyłam ponad 12-to godzinny lot do HK, powtarzam sobie w głowie, że nie mam na co narzekać bo w przypadku podróży autobusem mogę chociaż mieć postoje, rozprostować nogi na świeżym powietrzu, a co więcej obserwować życie lokalnych ludzi i cudowne krajobrazy zza szyby. I to dopiero jakie!
Tamtego dnia, mimo iż całkowicie spędzonego w autobusie, przekonałam się, że Maroko to niesamowicie różnorodny kraj pod względem bogactwa naturalnego i klimatu. Znajdziemy tutaj dosłownie wszystko. Rankiem opuściliśmy oczywiście piaszczystą pustynię, a po drodze mijaliśmy chyba każdy możliwy krajobraz: pustynie kamieniste, góry Atlasu Średniego, wąwozy, kaniony, turkusowe malownicze jeziora, lasy iglaste, ośnieżone wzgórza i żyzne zielone pola. Byłam pod wielkim wrażeniem tego, jak widok zza okna może całkowicie się zmieniać w tak krótkim czasie!
Na trasie tamtejszego odcinka mieliśmy również postój nad cudowną oazą położoną w kanionie. Spójrzcie tylko na poniższe zdjęcia!
TRANSLATE
(klik na zdjęcie aby powiększyć)
Niektóre z malowniczych widoków z trasy, które udało mi się uwiecznić zza okna.
Na relację z mojego pobytu w Fez poświęcę cały kolejny - ostatni już z tego cyklu wpis.
W drodze powrotnej do Portugalii zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w Volubilis. Jest to stanowisko archeologiczne znajdujące się w północnej części Maroka, gdzie znajduje się rozległy kompleks ruin rzymskiego miasta – starożytnej stolicy Mauretanii Tingitana – wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest to jednocześnie najlepiej zachowanych ślad rzymskiej obecności w Maroku, oraz jeden z najlepiej zachowanych na świecie.
Pejzaż tworzą tu m.in. ruiny bazyliki, domostwa, spichlerze oraz łuk triumfalny.
Muszę przyznać, że z początku byłam dosyć sceptycznie nastawiona do tego typu atrakcji, ale cały kompleks zrobił na mnie spore wrażenie, podobnie jak ciekawostki i opowieści o mieście przekazywane nam przez marokańskiego przewodnika, takie jak np. o tym jak robiono pranie, korzystano z toalety lub zabawiano się w tym miejscu przed naszą erą ;).
Wstęp na teren kompleksu jest wolny, także warto to zawitać po drodze chociaż na godzinę.
Całe godziny i dnie spędzone w autokarze. Zdjęcie wykonane na samym początku, kiedy to jeszcze byłam jako tako "bogata" :D.
Walutą obowiązującą w Maroku jest dirham marokański. Na nominale znajduje się oczywiście podobizna króla Muhammada VI.
1dh to ok 0,41 zł.
Ale super, kocham podróże, poznawać nowe miejsca i ludzi.
OdpowiedzUsuńuwielbiam<3
OdpowiedzUsuńDla takich widoków niewątpliwie warto było spędzić tyle godzin w podróży :)
OdpowiedzUsuń