sobota, 12 listopada 2016

Bruksela

We wrześniu udałam się w końcu z bratem na zasłużone wakacje :). Bardzo chciałam odwiedzić Portugalię, gdyż od mojego powrotu z Erasmusa minęło ponad 17 miesięcy i zaczęłam już marzyć o odwiedzinach mojego byłego domu. Udało mi się dorwać dosyć tanie bilety z przesiadką w Brukseli, a ze względu na to, że Belgię miałam okazję odwiedzić jedynie przejazdem do Francji, postanowiliśmy zatrzymać się w stolicy tego kraju na jedną nockę.
Biorąc pod uwagę incydenty, które miały miejsce w Brukseli w trakcie ostatnich miesięcy, ktoś mógłby pomyśleć, że nie jest to aktualnie najbezpieczniejsze miasto na weekendowy wypad, ale na miejscu okazało się, że miasto samo w sobie jest naprawdę piękne i zdecydowanie warto było je odwiedzić. Oczywiście nie dało się nie zauważyć wszędobylskich patroli wojska na ulicach, a nawet wewnątrz wagonów metra oraz wzmożonych kontroli, nawet przy samym wejściu na lotnisko jednak wszystko to ma na celu oczywiście podniesienie poziomu bezpieczeństwa publicznego.
Bruksela jest naprawdę dużym miastem, ale jeśli ktoś tak jak my lubi sporo chodzić oraz aktywnie zwiedzać zamiast wypoczywać lub imprezować, to z pewnością da radę w ciągu dwóch dni zobaczyć najważniejsze atrakcje. My w trakcie wyjazdu w ciągu jednego dnia pokonywaliśmy na piechotę nawet do 30 km, ale od zawsze uważam, że pieszo jest się w stanie zobaczyć o wiele więcej, iż np. za pomocą komunikacji miejskiej, a poza tym w ten sposób zawsze można oszczędzać na biletach ;).

Zapraszam Was na małą wycieczkę po Brukseli!

TRANSLATE

Ironia jest taka, że bilet lotniczy do Brukseli kosztował mnie 9,90€, a na miejscu cena biletu autobusowego do centrum w jedną stronę wynosiła 4,50€. Zdecydowaliśmy więc, że kupimy sobie bilet dobowy za 7,50€, który wykorzystaliśmy zarówno na dojazd do hostelu w centrum, jak i do jednej z największych atrakcji Brukseli - Atomium.
Jest to robiący wrażenie monumentalny model kryształu żelaza, powiększony 165 miliardów razy, zlokalizowany na przedmieściach miasta. Został on zbudowany  w 1958r. i składa się z dziewięciu kul połączonych ze sobą rurami. My nie wchodziliśmy do środka, ale znajdują się tu m.in. wystawy oraz podobno punkt widokowy, z którego widać panoramę miasta.


Muszę przyznać, że Bruksela skojarzyła mi się nieco z Paryżem i Amsterdamem. Chodzi mi tu o architekturę oraz (nie da się ukryć) społeczeństwo multi-kulti. Miasto samo w sobie jest dosyć eleganckie i w pewnych momentach na pewno zachwycające, ale wchodząc do dzielnicy muzułmańskiej rozpoczynającej się ulicę dalej od naszego hostelu, moim oczom ukazał już się nieco inny - mniej przyjemny obrazek. 
W Brukseli jest również na pewno co robić i co zwiedzać. Sama nie wiem jakim cudem, ale nie zobaczyliśmy jedynie... symbolu miasta, czyli posągu siusiającego chłopca Manneken pis. Chociaż szczerze mówiąc, nie mam z tego powodu jakiegoś poczucia wielkiej straty :). W trakcie naszych spacerów zobaczyliśmy całą masę interesujących rzeczy, spróbowaliśmy również słynnych belgijskich gofrów oraz tłustych lecz pysznych frytek.


Jednym z najważniejszych miejsc w mieście jest z pewnością Grand-Place de Bruxelles, czyli Wielki Plac, na którym mieści się m.in. gotycki ratusz otoczony przepięknymi kamienicami. Warto wybrać się na spacer pośród okolicznych malowniczych uliczek pełnych witryn, z których spoglądają na nas liczne smakołyki.


Oprócz architektury zrobiły na mnie wrażenie liczne parki, ich elegancja oraz rozmiary. Widać, że miasto samo w sobie jest zadbane oraz zagospodarowane w staranny sposób. Co więcej wiele razy mogłam usłyszeć wśród tłumu nasz ojczysty język, co było miłą  niespodzianką. Dwa dni w Brukseli w połączeniu z piękną pogodą dały nam zdecydowanie udany i przyjemny weekend.


Łuk Triumfalny w Cinquantenaire


Oraz obowiązkowe punkty na trasie spaceru, czyli budynki Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego.


          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE