środa, 16 listopada 2016

From Lisbon with love

Po krótkim wypadzie do Brukseli naszym kolejnym przystankiem była piękna Lizbona! Ahh... lądując po raz kolejny na tutejszym lotnisku i oglądając poranny wschód słońca poczułam się niemalże jak w domu. Po tym, jak spędziłam w Portugalii 10 miesięcy, czuję się jak u siebie, a już na pewno z dużą swobodą i świadomością spaceruję po tutejszych ulicach zajadając się w międzyczasie pastéis de nata.
Moją intencją było oczywiście odwiedzenie Porto, jednak Kacper, który również był tam wcześniej, chciał podczas tych wakacji zobaczyć jakieś nowe miejsce, stąd wybór padł na Lizbonę. Ja osobiście uważam, że póki co jest to moje ulubione europejskie miasto, pełne uroku, romantyzmu oraz pięknej architektury, które zawsze chętnie odwiedzę o każdej porze roku. Zdecydowanie mogłabym tu mieszkać!

O mieście tym pisałam już więcej po mojej pierwszej wizycie TU, stąd w dzisiejszej relacji skupię się raczej na zdjęciach.
Zapraszam! :)


Lizbona kojarzy mi się oczywiście z kolorowymi domostwami, azulejos, sardynkami, winem oraz podobieństwem do San Francisco głównie za sprawą tramwajów oraz Mostu 25 Kwietnia do złudzenia przypominającego Golden Gate. Pojawiłam się w tym mieście tak naprawdę czwarty raz, tym razem poświęcając na pobyt 2,5 dnia, jednak każdorazowo czuję niedosyt. Mimo, iż znam miasto dosyć dobrze, to ze względu na Kacpra - jak to przystało na prawdziwych turystów obskoczyliśmy wszystkie główne atrakcje. Ucieszyłam się jednak, że w końcu mogłam zobaczyć dwa zaległe miejsca, do których wcześniej zwyczajnie nie było czasu dojechać.



Pierwszym zaległym miejscem było muzeum w Klasztorze Karmelitów. Kupując niedrogi bilet wchodzimy do... kościoła bez dachu! Klasztor został w sporej części zniszczony podczas wielkiego trzęsienia ziemi w 1755 roku, a z czasem powstało tu muzeum archeologiczne z eksponatami z różnych epok, kultur i regionów świata. Sam kompleks jak i perspektywa oglądania nieba z jego wnętrza zrobiły na mnie ogromne wrażenie, także przy okazji wizyty w Lizbonie polecam zobaczyć!


Miasta oczywiście nie można uznać za zwiedzone bez obejrzenia dzielnicy Belém. Znajdziemy tu skupisko atrakcji turystycznych takich jak muzea, Klasztor Hieronimitów oraz słynną wieżę Belém.


Jeżeli macie pół dnia wolnego, to absolutnie musicie wybrać się promem do miejscowości znajdującej się po drugiej stronie rzeki Tag - Almada. Zawsze żałowałam, że nie udało mi się tam dotrzeć wcześniej, ale w końcu mogę odhaczyć to miejsce ze swojej listy. Po wysiadce z promu bierzemy autobus do Sanktuarium Chrystusa Króla (1,50€ za bilet w obie strony) gdzie znajduje się m. in. ogromna statua przedstawiająca Jezusa. Spod jej podnóża rozprzestrzenia się zapierający dech w piersiach widok na Lizbonę, rzekę oraz Most 25 Kwietnia. Panorama prezentuje się naprawdę malowniczo. Z resztą sami spójrzcie!


Na koniec dnia przed odlotem, udaliśmy się jeszcze na stację metra Oriente na wschodnim krańcu miasta, gdzie odbyliśmy spacer w malowniczej dzielnicy Olivais.

Następny przystanek ---> Porto!



          

4 komentarze:

  1. Irmino, mogę spytać skąd ta fioletowa sukienka? Przeurocza! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ tam cudownie! śliczna ta fioletowo-burgundowa-bordowa czy jaka tam kiecka haha! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie tam! Portugalia jest na mojej liście podróży koniecznych :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE