Trzecim i ostatnim przystankiem mojej wrześniowej podróży było moje ukochane Porto. Odwiedziłam je pierwszy raz od 17 miesięcy i od razu po lądowaniu... poczułam się jakby nie było mnie tu maksymalnie kilka dni. W samym mieście oprócz kilku nowych remontów i modernizacji niewiele się zmieniło. No może zwiększyła się jednak liczba odwiedzających miasto turystów, gdyż podobno Porto staje się coraz bardziej popularne.
Zdałam też sobie sprawę, że miasto, w którym spędziłam 10 miesięcy swojego życia, w którym przeżyłam całą masę przygód, studiowałam, dojrzałam, po raz pierwszy się zakochałam jest zupełnie inne bez... znanych mi ludzi. Erasmus to przede wszystkim społeczność, przyjaźnie zawierane na długie lata, wspólnie spędzone szalone chwile, które na koniec semestru niestety kończą się bezpowrotnie. Tak naprawdę, gdybym poleciała do Porto sama, to prawdopodobnie wynudziłabym się strasznie, więc dobrze, że towarzyszył mi momentami mój nieznośny brat.
Odwiedziny w Porto było mi potrzebne, potraktowałam je jako małą odskocznię od codziennego świata, musiałam sobie przypomnieć jak to było mieć beztroskie życie bez problemów. Na miejscu tym razem poznałam ludzi, którzy właśnie zaczęli przeżywać przygodę ze swoim Erasmusem, którą ja mam już za sobą. Poczułam się jak trochę jak weteranka.
Mieszkając w Polsce prowadzę kompletnie inny styl życia, wcale nie chce mi się tak imprezować, wychodzić co wieczór jak za czasów w Porto, a co więcej tutaj, gdzie toczy się normalne życie mam całą masę obowiązków i zobowiązań.
Czy tęsknię więc za Erasmusem? No cóż. Swoje już wyszalałam, ale myślę, że tak. Jednak prędzej już wolałabym podjąć podobne wyzwanie, ale w zupełnie innym kraju. Porto zawsze będzie gdzieś w tyle mojej głowy, w moich myślach i wspomnieniach, jednak mimo wszystko raczej nie widzę się tam na stałe. Nadal szukam swojego miejsca na ziemi, ale jestem też pewna, że co jakiś czas będę miała potrzebę odwiedzenia go.
Mieszkając w Polsce prowadzę kompletnie inny styl życia, wcale nie chce mi się tak imprezować, wychodzić co wieczór jak za czasów w Porto, a co więcej tutaj, gdzie toczy się normalne życie mam całą masę obowiązków i zobowiązań.
Czy tęsknię więc za Erasmusem? No cóż. Swoje już wyszalałam, ale myślę, że tak. Jednak prędzej już wolałabym podjąć podobne wyzwanie, ale w zupełnie innym kraju. Porto zawsze będzie gdzieś w tyle mojej głowy, w moich myślach i wspomnieniach, jednak mimo wszystko raczej nie widzę się tam na stałe. Nadal szukam swojego miejsca na ziemi, ale jestem też pewna, że co jakiś czas będę miała potrzebę odwiedzenia go.
Co ciekawe, mój miejscowy znajomy widząc mnie powiedział:
"- Wróciłaś. Wy wszyscy prędzej, czy później wracacie."TRANSLATE
Odwiedziny w Porto nie mogły odbyć się bez wyprawy na przepiękną plażę w Miramar.
Oraz bez lekcji surfingu Kacpra w Matosinhos.
Wszystkie dotychczasowe wpisy na temat Porto i Portugalii TU
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE