Raz na jakiś czas lubię wybrać się do lumpeksu w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Zazwyczaj są to apaszki i skórzane paski, które kupuję za śmiesznie niskie kwoty lub ubrania, które raczej na prawie nikogo się nie nadają, jednak ja widzę w nich potencjał. W ten sposób stałam się np. posiadaczką przerobionego przeze mnie kaszmirowego płaszcza, wielu skróconych spódnic oraz oczywiście jeansowych kurtek, którym uwielbiam nadawać drugie życie.
Tym razem wśród wieszaków udało mi się wyszperać kolorową sukienkę, za którą zapłaciłam kilka zł. W sumie to byłam zaskoczona tym projektem, bo był on zwyczajnie dziwny... Długość była bardzo niefortunna, bo poniżej połowy łydki, krój workowaty, z jednej strony rozcięcie, a z drugiej... tylko jedna kieszeń. Po sposobie odszycia widać było, że ktoś szył ją ręcznie i spędził nad nią sporo czasu. Bardzo spodobał mi się wzór materiału, fontaź, a do tego sukienka była mi dobra w ramionach, więc postanowiłam ją zakupić i dopasować do mojej sylwetki :).
Ubranie przecięłam w pasie, doszyłam zaszewki, wyrzuciłam środkowy pas z dziwną kieszenią, oraz wszyłam od nowa zamek. A teraz? A teraz mam w swojej szafie kolejną barwną sukienkę! ;).
TRANSLATE