Odwiedzenie Bukaresztu, czyli stolicy Rumunii było w moim tegorocznym planie podróżniczym. Tak jak w przypadku mojego wypadu do Mediolanu, miasto to odwiedziłam w ramach przystanku na trasie Polska - Ateny w maju tego roku. Spędzając tu niecałe 2 dni przy okazji odwiedziłam też kolegę, którego poznałam na moim pierwszym Erasmusie w Portugalii.
Nie miałam wielkich oczekiwań odnośnie Bukaresztu, zwłaszcza po wcześniejszym zobaczeniu stolicy Bułgarii, gdyż wcześniej wydawało mi się, że te dwa miejsca będą wyglądały podobnie. Sofia zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, więc ciesze się, że byłam w błędzie bo obie stolice okazały się od siebie całkowicie odmienne. Będąc tu odnosi się za to nieodparte wrażenie, że Bukareszt chce dogonić swoim wyglądem inne europejskie miasto, a mianowicie Paryż! Za pomocą mojej krótkiej fotorelacji pokażę Wam dlaczego :).
Chyba najbardziej znaną budowlą w Bukareszcie jest tutejszy Pałac Parlamentu. Stało się to za sprawą jego gigantycznych rozmiarów, gdyż pałac jest uznawany za aktualnie jeden z największych budynków na świecie. Cała inwestycja wymagała również wszelkiego rodzaju potężnych nakładów. Podobno już samo miejsce przeznaczone na teren budowy obejmujący Pałac, dzielnicę rządową i sąsiadujący bulwar wymagało rozbiórki około 7 km² centrum starego miasta i przesiedlenia około 40 000 ludzi. Także inwestycja ta, którą rozpoczęto w 1980 r. od samego początku budziła kontrowersje i jest postrzegana jako symbol pracy robotników w czasach komunistycznych.
Łączna powierzchnia zabudowy Pałacu wynosi 830 tysięcy m², posiada on około 1100 pomieszczeń, z których spora część nie została jeszcze oddana do użytku. Budynek nadal nie został ukończony, a do jego wystroju władze Rumunii poleciły użyć wysokiej klasy krajowych materiałów, takich jak marmury i kryształy. Podobno wartość tej budowli już dawno przekroczyła 3 miliardy €.
Bukareszt jest miastem o dosyć eklektycznej architekturze. Przede wszystkim jest to miasto bardzo duże, w którym jest naprawdę sporo do zobaczenia, a ceny są przystępne. Z jednej strony spora część budynków stolicy jest zaniedbana, a inne imponują swoim przepychem i artystycznymi detalami. Tak jak wspominałam we wstępie, Bukareszt przypomina pod kilkoma względami stolicę Francji i podobno posiada nawet przydomek "Małego Paryża". Szerokie aleje, spora liczba fontann, łuk triumfalny, a nawet łudząco podobne do tych paryskich tablice z nazwami ulic nie pozostawiają wątpliwości czym inspirowali się budowniczy miasta. Z innej zaś strony, podczas gdy lecąc do Rumunii spodziewałam się raczej brudu i szarości, to Bukareszt wydał mi się ze względu na swoje zabudowania całkiem elegancki. A przynajmniej aspirujący do takiego :). Myślę, że jest to miasto warte odwiedzenia, nawet na krótko.
Już wcześniej znałam kilka osób z Rumunii i mimo iż miasto nawet mi się spodobało, to rozmawiając z nimi już na miejscu przypomnieli mi, że poziom życia w tym kraju, zarobki oraz bezpieczeństwo nie należą do najlepszych. Mój tata również słysząc o tym, gdzie się wybieram, wpadł w przerażenie ze względu na swoje złe wspomnienia z pobytu w tym kraju ponad 25 lat temu :). Mimo to, nie bałam się tam spacerować sama w ciągu dnia, za to wieczorem z kolegą unikaliśmy dzielnic cygańskich, hihi.
To tyle z mojej bardzo krótkiej i leniwej wizyty w stolicy Rumunii. Przyznaję, że chciałabym jeszcze kiedyś wpaść na chwilę do innego rumuńskiego miasta - Timisoary oraz tzw. Zamku Drakuli w Branie w Transylwanii. Być może kiedyś mi się uda odwiedzić te miejsca :).
Na sam już koniec przedstawiam mój osobisty hit z Bukaresztu, czyli... okablowania na ulicach miasta. Spójrzcie tylko na te gęsto wiszące kable wyglądające niczym kokony lub pajęczyny dosłownie z każdego słupa, brr! :D
Zawsze myślałam, że Bukareszt jest brzydki, ale Twoje zdjęcia obalają moja teorie. I dobrze :)
OdpowiedzUsuń